środa, 2 lipca 2014

Rozdział 3

11.09.13 ||Charlie||

Kto jest takim idiotą, aby budzić mnie o tak wczesnej porze? Na prawdę gratuluję odwagi tej osobie... Niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Szybko zaciągnęłam na odsłonięte ramiona cienką bluzę i otworzyłam drzwi. Za nimi stał nie kto inny, jak Styles.
-Czy Ciebie do końca pojebało, że mnie obudziłeś? -krzyknęłam w stronę uśmiechniętego chłopaka.
-Spokojnie kochanie, złość piękności szkodzi. Przyszedłem pożyczyć od Ciebie prostownicę. -wyjaśnił mi, jeszcze szczerzej się uśmiechając.
-Po jaką cholerę jest Ci prostownica? -o tak wczesnej godzinie nic dla mnie nie było zrozumiałe.
-Przecież powiedziałaś mi, że jeśli wyprostuję włosy, przez dzień będziesz mogła być moją dziewczyną. -powiedział niemalże dumnie z tego powodu. Ugh, myślałam, że nie weźmie sobie tego na poważnie. Niechętnie podeszłam do mojej walizki, której jeszcze nie rozpakowałam i wyciągnęłam z niej urządzenie, po czym podałam je chłopakowi.
-Pomożesz mi? -spytał z nadzieją w głosie.
-Jak muszę... -odpowiedziałam niechętnie. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że nie ma Eleanor w pokoju.
-Gdzie jest Eleanor? -spytałam się Harr'ego, który podłączał prostownicę do kontaktu.
-Pewnie u Louis'a. Zawsze do niego przed śniadaniem chodzi. Właściwie to czemu ty jesteś jeszcze w pidżamie? Zaraz jest śniadanie. -Hazz dziwił się moim ubiorem. Spojrzałam się na zegarek i była 7:45.
-Przecież jest dopiero 7:45. O tej porze normalnie ludzie śpią. -mówiłam, próbując powstrzymać ziewanie. Tak bardzo chciało mi się spać.
-O ósmej jest śniadanie, a o dziewiątej zajęcia. Nikt już o tej porze nie śpi. -wytłumaczył mi spokojnie, a ja coraz bardziej nienawidziłam tej szkoły.
-Całe szczęście, że nie jem śniadań. -mruknęłam pod nosem i wzięłam się za prostowanie czupryny chłopaka. Było to naprawdę trudne! Gdy udało mi się wyprostować jego niesforne loki, z trudem powstrzymałam się od śmiechu.
-I jak? -spytał, próbując pójść do mojej łazienki i obejrzeć się w lustrze.
-Jesteś piękny, nie masz potrzeby oglądać się w lustrze kochanie. -próbowałam go wkręcić, co najwidoczniej mi się udało.
-Tak myślisz? -spytał z nadzieją w głosie.
-No jasne. -chciałam brzmieć jak najbardziej wiarygodnie. Uwielbiam wrabiać ludzi.
-Zaraz musimy iść na stołówkę. Radziłbym Ci się przebrać. -ponownie zwrócił uwagę na mój strój. Ugh, całkowicie zapomniałam, że jestem w pidżamie. Od razu rzuciłam się do walizki i zaczęłam w niej szukać jakiejś pary jeansów i mojej ulubionej szarej koszuli w kratkę. Gdy znalazłam wybrane ubrania, poszłam do łazienki trochę się ogarnąć. Ubrałam wybrany zestaw i doprowadziłam swój wygląd do porządku. Proste włosy zostawiłam rozpuszczone, a ślady po niewyspaniu zakryłam musem pod oczy. Zanim wyszłam z Harry'm na stołówkę, założyłam w pośpiechu granatowe vansy. Gdy tylko wyszliśmy z pokoju, Hazz złapał mnie za rękę. No tak, przecież dzisiaj jestem jego dziewczyną... Ale ja jestem głupia, że to wymyśliłam, choć z drugiej strony nie mogę się doczekać, aż Styles swoją fryzurą zrobi z siebie pośmiewisko przed całą szkołą. Harry zaprowadził mnie do stolika, gdzie siedzieli już jego znajomi.
-Pod żelazko wpadłeś? -Niall zadrwił z jego wyglądu.
-Dokładniej to pod prostownicę. -pochwalił się Styles. Najwidoczniej nie wyczuł sarkazmu blondyna.
-Po co to zrobiłeś? -tym razem pytanie zadał Mulat, który był chyba tak samo zaspany jak ja.
-Charlie mnie o to poprosiła. Powiedziała, że jeśli wyprostuję włosy, będzie moją dziewczyną. -wszystko im wypaplał, a ja miałam ochotę coś mu zrobić.
-On coś sobie ubzdurał. -próbowałam odkręcić jego słowa. Narobiłabym sobie niezłego obciachu, gdyby ktoś mnie z nim zobaczył...
-Przecież powiedziałaś, że... -próbował postawić na swoim, jednak nie dałam mu dojść do słowa.
-Nie przypominam sobie, żebym Ci coś mówiła. Przyszedłeś rano do mojego pokoju i chciałeś, żebym wyprostowała Ci włosy, więc to zrobiłam. -odpowiedziałam chłopakowi bez zbędnych emocji w głosie. Jego mina była bezcenna. Wiedział, że ze mną nie wygra.
-Charlie, nic nie jesz? -spytała się Eleanor, spoglądając na mój pusty talerz.
-Nie, nie jestem głodna. -szybko odpowiedziałam dziewczynie. Ona i Danielle wydawały się naprawdę w porządku osobami. Może nie miałam zamiaru wdawać się w żadne przyjaźnie, ale mogłam je bliżej poznać, przynajmniej dla nich zamierzałam być tutaj miła.
-Odchudzasz się? -Mulat dokładnie przyjrzał się mojej figurze, co bardzo mnie wkurzyło. Nie cierpię, gdy ktoś wspomina coś na temat mojego wyglądu.
-Nie sądzę, żeby powinno Cię to interesować. -rzuciłam w stronę chłopaka, po czym wstałam z krzesła i odeszłam od ich stolika. Od razu poszłam do pokoju. Spojrzałam się na dość spore lustro, które wisiało na ścianie w pokoju. Podciągnęłam bluzkę do góry i spojrzałam się na swój brzuch. Wolną ręką przejechałam po nim. Nie lubiłam go, tak samo bardzo jak moich ud i łydek. Nie lubiłam swojego wyglądu. Nic w nim mi się nie podobało. Za gruby brzuch, za grube uda i łydki, za długi nos, za duże usta, za jasna skóra, za bardzo pulchne policzki. Do ideału brakuje mi bardzo daleko. Nie chciałam o tym myśleć. Musiałam się czymś zająć. Do zajęć zostało jeszcze trochę czasu, więc postanowiłam się rozpakować. Niezbyt równo ułożyłam ubrania w szafie, które były w większości w ciemnych kolorach. Może ona i tak mnie nie widzi, ale nie potrafiłam nosić kolorowych ubrań, mam jeszcze szacunek do własnej matki, właściwie to ona jest jedyną osobą, do której mam szacunek i w dodatku martwą. Ten ostatni wyraz wyjaśnia, czemu noszę ciemne rzeczy.
-Wszystko w porządku Charlie? -do pokoju weszła Eleanor, której nie chciałam w tym momencie widzieć, tak samo jak każdej innej osoby.
-Taa, jak najbardziej. -sztucznie się do niej uśmiechnęłam i zaczęłam wkładać potrzebne książki do torby. Może to dla innych wydawać się dziwne, ale lubię się uczyć. To bardzo się kontrastuje z moim stylem życia. Właściwie to niezupełnie lubię się uczyć. Wiedza łatwo wchodzi mi do głowy, a nad książkami nie siedzę za dużo. Może właśnie to jest powodem, że bez większych trudności dostaję trójki i czwórki,a pewnie gdybym się trochę pouczył miałabym szansę na piątki, ale cóż, mam ciekawsze rzeczy do robienia.
-W tym idziesz na zajęcia? -Eleanor zlustrowała mnie wzrokiem, gdy chciałam wyjść z pokoju.
-Tak, coś nie tak w moim ubiorze? -spytałam się ironicznie. Jakoś nigdy nikt nie czepiał się o moje ubrania. Starałam ubierać się modnie, aby nie robic z siebie pośmiewiska, więc nie rozumiałam jej zachowania.
-Nie, naprawdę podobają mi się twoje ubrania, ale w tej szkole na zajęcia trzeba nosić koszule i spódniczki. -wyjaśniła mi, dopinając ostatnie guziki swojej błękitnej, dokładnie wyprasowanej koszuli.
-Koszule mam, a spódniczki za nic nie założę. -cóż, może luźną koszulę też zaakceptują? A jeśli nie, to już ich problem. Spódnicy, nawet jeśli by mi grozili, nie założę.
-Oh, ok. -brunetka chyba nie chciała ze mną dyskutować, ale w sumie to dobrze. Gdyby zaczęła dalej się czepiać, pewnie nakrzyczałabym na nią, ponieważ irytuje mnie tego typu zachowanie. To moja sprawa jak wyglądam i nikt nie powinien zwracać na to uwagę.
Gdy weszłam do klasy, większość miejsc było już zajęte. Usiadłam w ostatniej, pustej ławce w rzędzie przy oknie. Wyjęłam książkę i zeszyt do matematyki. Akurat ten przedmiot miała prowadzić moja nowa wychowczyni. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie to 50-letnia stara panna z kilkoma kotami, która wyładowuje swoją złość za nudne i nieudane życie na uczniach. Gdy zadzwonił dzwonek, niemalże wszystkie miejsca były pozajmowane. Jedynie koło mnie i koło innej dziewczyny było wolne. Przyjrzałam się jej. Miała blond włosy, które można by było podciągnąć pod platynę. Czerwień jej szminki bardzo kontrastowała się ze śnieżnobiałą koszulą. Była ładna, aczkolwiek według mnie miała za dużo makijażu. Bez problemu mogłam zauważyć, że miała cienką warstwę fluidu na całej twarzy mimo, że dziewczyna siedziała w rzędzie przy ścianie, a ja przy oknie. Ciekawiło mnie czemu siedzi sama. Miałam ochotę ją poznać. Przestałam się na nią patrzeć i zlustrowałam wzrokiem całą moją nową klasę. Wtedy zdałam sobie sprawę, że większość osób się patrzy w moją stronę i coś szepcze. Na bank mnie obgadywali. Dopiero, gdy jakaś kobieta, która zapewne była nauczycielką, weszła do klasy, zapanowała grobowa cisza. Wbrew moim wyobrażeniom, kobieta miała max 30 lat, nie mogła mieć więcej, chyba, że tak dobrze się trzyma. Rozejrzała się po klasie i zatrzymała swój wzrok na mnie.
-Witam was po weekendzie. Mam nadzieję, że miło go spędziliście. -odezwała się łagodnym głosem kobieta. -Na pewno zauważyliście, że mamy nową uczennicę w klasie. Charlotte, mogłabyś wstać i coś nam o sobie opowiedzieć? -kobieta delikatnie się do mnie uśmiechnęła, a ja niestety musiałam się podnieść. Krzesło wydało zdecydowanie za głośny dźwięk, gdy go odsuwałam. Wszystkie pary oczu w tej klasie, były zwrócone na mnie.
-Więc umm... jestem Charlie, mam 17 lat i jestem z Londynu. -opowiedziałam po krótce historię „mojego życia”.
-Coś więcej powiedz Charlie. Czym się interesujesz? -odezwała się kobieta, gdy chciałam już usiąść.
-Niczym się nie interesuję. -odpowiedziałam krótko nauczycielce, która wzrokiem przejechała po mojej osobie od góry do doły i zmarszczyła czoło.
-Czemu nie jesteś ubrana, jak inne uczennice? To, że jest to twój pierwszy dzień, nie znaczy, że nie musisz przestrzegać regulaminu. -niestety musiała zwrócić uwagę na mój ubiór. A było już tak pięknie...
-Przepraszam, zapomniałam wziąć z domu. Jak tylko wrócę do domu na weekend, wezmę ze sobą. -zrobiłam maślane oczka i wcisnęłam jej tani kit.
-W porządku, rozumiem. -najwidoczniej kobieta uwierzyła. -To teraz sprawdzę listę. -nauczycielka zajęła się sprawdzaniem listy. Czytała po kolei alfabetycznie nazwiska osób, których nawet nie znałam. -Zayn Malik. -wyczytała nazwisko, na które serce mi zamarło. Rozejrzałam się po klasie i zatrzymałam swój wzrok na Mulacie, który powiedział „obecny” przy tym nazwisku. Jak to możliwe, że to ON? I czy to w ogóle możliwe, że to TEN Zayn Malik? Że to MÓJ Zayn? Czy to inny Zayn Malik? Co ON tutaj robi? ON mieszkał w Bradford, więc jakim cudem znalazł się w jeszcze większej dziurze niż bradford 50 km od Londynu?
-Charlotte Parker? -z moich rozmyśleń wyrwał mnie donośny głos wychowawczyni.
-Słucham... to znaczy obecna. -po chwili się poprawiłam, gdy zdałam sobie sprawę, co ta kobieta właściwie ode mnie chce.
-Czemu nie uważasz na lekcji? -spytała się poważnym głosem.
-Przepraszam, zamyśliłam się. -próbowałam się jakoś wytłumaczyć. Ona jedynie skinęła głową i dalej wzięła się za sprawdzanie listy, a ja wróciłam do obserwowanie Mulata. Dużo rzeczy wskazywało na to, że jest to TEN Zayn. Kolor oczu – taki sam. Fryzura – taka sama, tylko, że nieco dłuższa. Uśmiech – taki sam. Kości policzkowe -takie same. Na i oczywiście imię i nazwisko również się zgadza. To musi być TEN Zayn. Pierwsze co mi przyszło na myśl, to jak teraz wyglądają jego zęby. Najbardziej utkwiło mi w pamięci to, że kiedy się poznaliśmy, miał śmieszne przerwy między zębami. Zawsze się z nich śmiałam, a potem on udawał obrażonego, choć naprawdę również się z nich śmiał. Zayn siedział z Liam'em, moim niby kuzynem. Szeptali coś między sobą, więc gdy otwierał usta, aby wypowiedzieć jakiś wyraz, mogłam zobaczyć jego zęby. Nie było tam śladu po śmiesznych przerwach. Zamiast nich był rządek prostych, śnieżnobiałych zębów. Jeszcze raz zlustrowałam wzrokiem jego osobę. W życiu nie pomyślałabym, że wyrośnie z niego taki przystojniak. Założę się, że nie jedna wzdycha na jego widok. No i na pewno jest łamaczem serc, co właściwie uświadomili mi jego koledzy przy pierwszym spotkaniu z Zayn'em. Nie należy chyba do najgrzeczniejszych osób. Bo kto grzeczny ma tatuaże i pali? To do niego nie podobne. Pamiętam, że uciekał od dymu tytoniowego i był przeciwny wszystkim używkom. Jak to możliwe, że mój Zayn jest teraz jaki jest? Trudno to pojąć. Dziwne, zawsze był grzecznym chłopcem. Przynajmniej zawsze w latach, kiedy go znałam... Właśnie, znałam... Co ja sobie myślę? Że teraz będzie wszystko między nami dobrze, jak gdyby nigdy nic się nie stało? Jakbyśmy się ostatnio widzieli wczoraj, a nie 6 lat temu? Jakby mnie nie wystawił? Nie. On nawet mnie nie poznał. Na pewno mnie nie poznał. Nie próbowałby mnie poderwać, gdyby wiedział, że ja jestem TĄ Charlie. Nawet jeśli celowo wtedy nie przyszedł, bo może miał dość przyjaźni ze mną, nie podrywałby mnie. Mieliśmy zasadę. Ale on nie wie, że jestem TĄ Charlie. Łamie ją nieświadomie. Ale ja jej nie złamię. Nigdy. Mam szacunek do tego co było między nami, nawet jeśli, że jestem jakąś tam Charlie Parker, a nie Charlie Carter, z którą się kiedyś przyjaźnił.


_______________
3 rozdział za nami, co o nim powiecie? Kochani, bardzo proszę was o komentarze. Jestem niemalże pewna, że czyta to opowiadanie więcej niż 2 osoby (obserwatorów jest 6!).

Więc tak duuużo komentarzy - rozdział o kilka dni wcześniej niż w rozpisce po lewo :)

5 komentarzy:

  1. OMG<3<3<3
    Zakochałam sie w tym blogu.
    I powarznie jebLam, gdy wpisałan w google: Harry Styles z prostymi włosami.
    Haha, aż zapisać musiałam. Tak... Niepodobnie. Loczki dodają uroku ^^
    Co do rozdziału... Zayn nie zareagował na nazwisko...? A może o tym gadał z Lee. Ah..<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zayn nie zareagował bo ta Charlie z którą się przyjaźnił miała na nazwisko Carter a nie Parker. Nie wie że to jedna ta sama osoba :)

      Usuń
  2. Ojejku.. to jest boskie :) x
    Z niecierpliwością czekam na next'a ;-)
    Również nie mogę się doczekać kiedy w końcu Zayn ogarnie, że Charlie to ta Charlie xDD
    @Kwiatkowska04
    Do zobaczenia 09.07 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz aniołku, że jestem Twoją największą fanką i czytam wszystko co piszesz (pomimo, że nie zawsze komentuję). Kocham MTF i DFM, ale coś mi się wydaje, że Help Me podbijesz moje serce jeszcze bardziej.
    I po prostu kocham Cię jeszcze bardziej za Harrego z prostymi włosami, który jej tak bardzo uwierzył, że nawet nie spojrzał w lustro lmao.
    Twoja @LouehAndHarreh

    OdpowiedzUsuń
  4. To opowiadanie zapowiada się swietnie.. Podoba mi się jak na razie wszystko :** Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.. Mam nadzieję że będą się one pojawiać regularnie.. Życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń