Myślałam, że nie ma już dla mnie
szansy. Że jestem zepsuta. Jednak się myliłam. Odkąd Zayn pojawił
się w moim życiu ponownie, wszystko się zmieniło. Ja się
zmieniłam. On mnie zmienił. To tak, jakby był moim aniołem, który
mnie uratował. Pokazał mi dobrą stronę tego okrutnego świata.
Dzięki niemu znalazłam sens życia. On był moim sensem życia.
Kiedy po tym, jak się pogodziliśmy, nagle wszystko zaczęło się
układać, a ja zaczęłam wierzyć w przeznaczenie. Wcześniej była
to dla mnie absurdalna rzecz, która jest tylko w filmach, jednak
teraz wiem, że przeznaczenie naprawdę istnieje. Ktoś miał dla nas
plan. To wszystko było nam pisane i miało ogromny wpływ na nasze
losy. Zayn jest promykiem słońca w moim życiu. Swoim uśmiechem,
głosem, dotykiem rozświetla każdy mój dzień.
***
-Lottie! Lotts! Charlie!
-z trudem udało mi się podnieść ciężkie powieki.
-Do cholery jasnej, Malik!
Możesz się tak nie drzeć? -ziewnęłam przeciągle, przecierając
zaspane oczy. Usiadłam na łóżku i próbowałam dojść do siebie,
po niezbyt długiej drzemce.
-Za dziesięć minut
będzie tu twój ojczym, nie sądzisz, że powinnaś trochę się
przygotować do spotkania z nim? -skrzywiłam się na słowa Mulata.
Co mnie w tej chwili obchodził mój ojczym? Miałam go w głębokim
poważaniu. Naprawdę nie miałam ochoty się z nim spotkać, ale
niestety musiałam to zrobić. Uparł się, że przyjedzie mnie
odwiedzić, a ja nie miałam nic do powiedzenia. Poza tym kończyła
mi się gotówka, więc chcąc nie chcąc musiałam się z nim
spotkać. Leniwie wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, z której
wyjęłam ubrania i rozejrzałam się po pokoju, głośno wzdychając.
-Zayn, wiesz jak bardzo
Cię kocham? - zrobiłam maślane oczka do chłopaka i niewinnie się
uśmiechnęłam, chowając niesforny kosmyk włosów za ucho.
-W czym mam Ci pomóc? -
westchnął ciężko, wiedząc, że tak po prostu nie mówię nikomu,
że go kocham, nawet jemu, mimo że naprawdę go kocham. Jak
przyjaciela rzecz jasna.
-W tym pokoju jest mały
bałagan, a nie ma Eleanor. Nie sądzisz, że przydałoby się tutaj
posprzątać? -powiedziałam słodkim głosem, aby tylko zgodził się
pomóc.
-Nie ma mowy. Nie będę
tutaj sprzątać – od razu zaprzeczył, kręcąc głową z
politowaniem. Cóż, i tak mam na niego sposób.
-No Zayn, proszę...
-usiadłam na jego kolanach i objęłam dłońmi jego szyję. -Mam
tylko dziesięć minut, właściwie teraz pewnie już jakieś osiem,
a wciąż jestem w pidżamie. Muszę się jeszcze ubrać i uczesać.
No proszę Zaynie – musnęłam ustami jego policzek, po czym
wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
-Będziesz musiała mi to
jakoś wynagrodzić – zaśmiał się cicho, zdejmując mnie z jego
kolan.
-Dziękuję Zayn –
szeroko się uśmiechnęłam i podeszłam do szafy i wyjęłam z niej
czarne spodnie, tego samego koloru top i granatową koszulę
flanelową, po czym skierowałam się do łazienki.
-Masz siedem minut, idź
już bo nie zdążysz – powiedział, odprowadzając mnie wzrokiem
do łazienki. -A i nie zapomnij umyć zębów! - dodał, zanim
zamknęłam drzwi. Zaśmiałam się cicho pod nosem, przekręcając
zamek. Nie miałam wystarczająco dużo czasu, aby wziąć chociażby
szybki prysznic. Choć w sumie... To tylko spotkanie z ojczymem. Nie
muszę się śpieszyć. Poczeka na mnie. Noah nie jest nikim ważnym
dla mnie, abym musiała się śpieszyć. Jest tylko moim prawnym
opiekunem i to tylko na papierku. Sama potrafię o siebie zadbać.
Nie przejęłam się zbyt
bardzo tym, że siedziałam pod prysznicem dobre dwadzieścia minut,
a kolejne pół godziny suszyłam włosy i robiłam makijaż. W
międzyczasie Zayn pukał do łazienki jakieś dziesięć razy i
kazał mi się pośpieszyć.
-No nareszcie, ile można?
- uniósł zirytowany dłonie do góry, kiedy wyszłam gotowa z
łazienki.
-Nie śpieszy mi się
nigdzie – wzruszyłam ramionami i rozejrzałam się po pokoju. -No
no, muszę przyznać Malik, że sprzątaczka z ciebie byłaby
naprawdę niezła. Pomyśl o tym, może to dobry pomysł na
przyszłość – zaśmiałam się, kładąc dłonie na biodrach.
-Pieprz się – rzucił
we mnie poduszką, co nie uszło mu na sucho, gdyż od razu ja
odrzuciłam.
-Z kim? Jak z tym z
futbolistą z trzeciej klasy, to bardzo chętnie. Jest naprawdę
gorący – zadziornie się uśmiechnęłam i oblizałam suche wargi.
-Powinnaś się leczyć –
pokręcił z politowaniem głową, ciężko wzdychając.
-Przed chwilą kazałeś
mi się pieprzyć, teraz leczyć, gdzie jeszcze mnie wyślesz, Malik?
-skrzyżowałam dłonie na klatce piersiowej, uśmiechając się z
triumfem. Zayn w walce na słowa nie miał szans ze mną. Nigdy nie
będzie lepszy.
-Na dół do twojego
ojczyma. Czeka tam na ciebie od prawie godziny – wstał z mojego
łóżka i podszedł do drzwi. Ojj... Chyba wygrał...
Niechętnie zeszłam na
parter do recepcji, gdzie był Noah. Po jego minie mogłam
wnioskować, że był zniecierpliwiony, ale przecież nie muszę się
tym przejmować.
-Charlie! No nareszcie,
czekam tu od prawie godziny. Co ty tam tak długo robiłaś? Przecież
wiedziałaś, że miałem dzisiaj przyjechać, jeszcze wczoraj
dzwoniłem do Ciebie, żeby Ci przypomnieć...
-Skończyłeś? -
przerwałam mu. Mówił do mnie jakby był moim ojcem, a wcale nim
nie jest. Szczerze nienawidziłam tego człowieka. Okłamał mnie.
Zranił mnie. Był przyczyną utraty kontaktu z Zayn'em. Przyczyną
smutku, łez i moich nałogów. To on był wszystkiemu winien. Gdyby
nie on, nie obwiniałabym o nic Zayn'a, bo byłby przy mnie przez
cały czas, ale jak miał być, skoro nawet nie wiedział gdzie i
czemu tam jestem?
-Jak ty się do mnie
odzywasz Charlotte? - spytał oburzony moim zachowaniem. W ramach
odpowiedzi z mojej strony dostał jedynie wzruszenie ramionami.
-Mogę się wcale nie
odzywać. Dla mnie to nawet lepiej – zakpiłam z niego. Nie
pierwszy i nie ostatni raz, choć wolałabym już nigdy go nie
widzieć.
-Zaprowadzisz mnie do
swojego pokoju? - oh, chyba przypomniał sobie, jak powinien ze mną
rozmawiać, czyli nie przejmować się moim zachowaniem i
słownictwem.
-Po co mam Cię tam
zaprowadzić? - prychnęłam pod nosem. -Przyjechałeś tu, żeby dać
mi pieniądze, a nie zwiedzać mój pokój.
-Charlie, mogłabyś
zachowywać się milej? Jestem twoim ojczymem. Traktujesz mnie tak,
jakbym zrobił Ci coś złego, a nie zrobiłem. Zawsze chciałem
twojego dobra, próbowałem Ci pomóc, ale ty nigdy nie dawałaś
sobie pomóc. - mówił rozgoryczony. Oh tak, pomóc mi. Z pewnością
chciał pomóc...
-Chciałeś mojego dobra –
zakpiłam. - Moim dobrem było oszukiwanie mnie przez ostatnie 6 lat,
wciskając mi stek bzdur, że Zayn specjalnie nie przyszedł, że mu
nie zależało, że chciał, abym zniknęła z jego życia? Okłamanie
mnie, miało być pomocą dla mnie? - z każdym kolejnym zdaniem mój
ton głosu był coraz głośniejszy i nic nie mogłam poradzić na
to, że Noah zdołał mnie już maksymalnie wyprowadzić z równowagi,
z pewnością to nie koniec tej dyskusji.
-Ale o czym ty mówisz?
Przecież zaniosłem mu ten list tak jak chciałaś – skłamał.
Wiedziałam, że kłamał. Nie patrzył się na mnie, tak jak robił
zwykle kiedy o czymś mi mówił.
-Nie prawda! Nie
zaniosłeś, tego listu. On nic nie dostał, nie miał pojęcia, że
wyjeżdżam! - w tym momencie złość, opanowała cały mój umysł
i nie mogłam powstrzymać się przed krzyczeniem na Noah.
-Skąd możesz wiedzieć
czy go dostał, czy też nie. Nie widziałaś Zayn'a od wielu lat –
jego tłumaczenia były na marne. Nie miał pojęcia, że Zayn tu
jest.
-I tu się mylisz.
Myślałeś, że już nigdy go nie spotkam? To źle myślałeś, bo
Zayn chodzi do tej szkoły i nie dostał żadnego listu! - moje słowa
wprowadziły Noah w osłupienie. Nie spodziewał się tego. Myślał,
że już nigdy nie spotkam Zayn'a i nie dowiem się prawdy.
-To było dla twojego
dobra Charlie... - podjął kolejną próbę tłumaczenia, lecz na
marne. Nie mam ochoty słuchać, co ten człowiek ma mi do
powiedzenia. Zmarnował zbyt wiele mojego cennego czasu.
-Dla mojego dobra? Czy ty
siebie słyszysz? Dla mojego dobra było oddzielenie mnie od
najbliższej i najważniejszej dla mnie osoby, tym bardziej, że
oprócz niego nie miałam nikogo? To miało być moje dobro?! - moje
powieki stawały się wilgotne. Sama już nie wiedziałam, co czułam
w tym momencie. Złość, bezsilność, zawiedzenie, rozczarowanie.
Bądź co bądź Noah był w moim życiu przez długi czas, a mama go
kochała, więc ufałam mu. Teraz całkowicie stracił moje zaufanie
i nigdy go nie odzyska.
-Ty nic nie rozumiesz
Charlie. Wyprowadziliśmy się z Bradford, aby zacząć wszystko od
nowa. Zayn by uniemożliwił to tobie, bo z nim nie mogłabyś zacząć
niczego od nowa. Jest ważną częścią twojej przeszłości i z nim
żyłabyś tym co było, a nie tym co jest – to wszystko co mówił
Noah było dla mnie bardzo niezrozumiałe. Po co miałabym zaczynać
na nowo cokolwiek?
-Czemu nikt nie zapytał
mnie o zdanie? Może nie chciałam nic zaczynać na nowo? - z moich
oczu pociekły słone łzy. Noah ostatni raz je widział na pogrzebie
matki. Kiedy zobaczył, że płaczę, chciał mnie przytulić, ale
odruchowo się odsunęłam. Nie ufałam mu. Był dla mnie obcym
człowiekiem.
-Byłaś chora, mogłaś
umrzeć. Wiedzieliśmy, że nigdy się na to nie zgodzisz, a nikt
spoza rodziny nie mógł się dowiedzieć o tym – używając mojej
choroby jako wymówki, przekroczy wszelkie granice. To nie było
żadne usprawiedliwienie.
-Uważasz się za moją
rodzinę, oszukując mnie? Nigdy nie byłeś moją rodziną i nigdy
nią nie będziesz! Rozumiesz! Zayn i mama byli moją rodziną, tylko
oni, nikt więcej, a ty nie miałeś prawa decydować się o tym, co
będzie dla mnie dobre, bo nawet mnie nie znasz, aby to stwierdzić.
Jesteś cholernym egoistom. Wiesz czemu tak zrobiłeś? Bo tak było
lepiej bez ciebie. Wiedziałeś, że chciałabym spotykać się z
Zayn'em, a wożenie mnie do Bradford przy mojej chorobie byłoby dla
ciebie dość sporym problemem. Chciałeś ułatwić tylko sobie, nie
myśląc o tym, co by było dobre dla mnie! - nie czekając na jego
odpowiedź, wybiegłam z hollu. Na piętrze, biegnąc zapłakana do
mojego pokoju, wpadłam na kogoś.
-P-przepraszam...
-wydukałam, pociągając nosem i próbując ominąć, osobę na
którą wpadłam, nawet na nią nie patrząc.
-Charlie, czekaj – głos
Zayn'a złagodził wszystkie moje rozszarpane myśli. Chłopak
przytulił mnie mocno do siebie, a ja nie stawiając żadnych oporów,
wtuliłam się w jego ciało, czując się bezpiecznie. -Już, nie
płacz, proszę – delikatnie dłonią gładził moje plecy, co
sprawiało, że pomału się uspokajałam.
-J-ja... -mój głos drżał
od szlochania. -Nienawidzę go. Nienawidzę, rozumiesz? -spojrzałam
w jego ciemne oczy. Chłopak od razu zrozumiał o czym mówią i
zamiast coś powiedzieć, złożył delikatny pocałunek na moim
czole.
-Rozumiem Lottie –
kciukiem otarł łzy spływające po moich policzkach. -Teraz
wszystko będzie już dobrze. Nie zostawię Cię. Obiecuję.
___________________________
Tak jak obiecałam, rozdział w końcu się pojawił. Mam nadzieję, że nie zawiodłam waszych oczekiwań.
Mam dobrą, bądź złą wiadomość, zależy jak to zinterpretujecie. Dostałam propozycję stażu w internetowej redakcji, która powstaje dopiero. Pewnie dopiero od jakiegoś marca zacznę tam swoją działalność, ale będę musiało poświęcać na to jakąś godzinę dziennie, czyli zabierze mi to trochę czasu na pisanie tutaj i innych blogów. ;c Dlatego to ta zła wiadomość, choć z drugiej strony może być to dla mnie szansa, aby wypić się w pisaniu, bo pisanie felietonów to jest to co chcę robić w przyszłości. Mam nadzieję, że mimo tego stażu znajdę czas, aby pisać i na kolejny rozdział nie będziecie musieli czekać tak długo. :)
Gratuluję i czekam na kolejny bo ten był super :)
OdpowiedzUsuńkiedy następny ??? :)
OdpowiedzUsuńCudo < 3
OdpowiedzUsuńWreszcie doczekalam sie po tyle miesiacach cierpienia :* uwielbiam twojego bloga jestem tu juz na stale :) piszesz tak mądrze i przejrzyście że wyobraźnia zabieram sie w tamta miejsce. W końcu sie przyjaźnią 😍 czekam z niecierpliwością na następny, podoba mi sie również postawa Charlie :* w końcu jej ojczym ją tak brutalnie oklamal ;// :* zycze weny :*
OdpowiedzUsuńMilego, Js
Gratulacje stażu. Rozdział świetny. Bardzo mi się podoba. Czekam niecierpliwie na następny. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńNareście jest!!! Tak się ciesze *.* <3. Czekam na next ;*
OdpowiedzUsuńJESTEM UZALEŻNIONA, tak jestem uzależniona od tego opowiadania. Brakuje mi przymiotników żeby je opisać, bo genialne to stanowczo za mało. To teraz postaw się w sytuacji UZALEŻNIONEJ mnie, która codziennie wchodzi na Twojego bloga z nadzieją na nowy rozdział, na który czasami trzeba sporo poczekać, ale nie ważne, bo jak mają one być takie to ja mogę poczekać, bo warto ! Ale jakby Ci się udało dodawać rozdziały trochę częściej to będzie mega. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńboże, to opowiadanie wywołało we mnie podobne emocje co youngloovers.blogspot.com ( moze znasz, a jak nie to zajrzyj) bardzo twoje opowiadanie mną ruszyło !!! nie mogę wydobyć z siebie wielu słów, zabiłaś mnie tą historią! czekam na rozwinięcie
OdpowiedzUsuń