piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 12

Myślałam, że nie ma już dla mnie szansy. Że jestem zepsuta. Jednak się myliłam. Odkąd Zayn pojawił się w moim życiu ponownie, wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłam. On mnie zmienił. To tak, jakby był moim aniołem, który mnie uratował. Pokazał mi dobrą stronę tego okrutnego świata. Dzięki niemu znalazłam sens życia. On był moim sensem życia. Kiedy po tym, jak się pogodziliśmy, nagle wszystko zaczęło się układać, a ja zaczęłam wierzyć w przeznaczenie. Wcześniej była to dla mnie absurdalna rzecz, która jest tylko w filmach, jednak teraz wiem, że przeznaczenie naprawdę istnieje. Ktoś miał dla nas plan. To wszystko było nam pisane i miało ogromny wpływ na nasze losy. Zayn jest promykiem słońca w moim życiu. Swoim uśmiechem, głosem, dotykiem rozświetla każdy mój dzień.
***
-Lottie! Lotts! Charlie! -z trudem udało mi się podnieść ciężkie powieki.
-Do cholery jasnej, Malik! Możesz się tak nie drzeć? -ziewnęłam przeciągle, przecierając zaspane oczy. Usiadłam na łóżku i próbowałam dojść do siebie, po niezbyt długiej drzemce.
-Za dziesięć minut będzie tu twój ojczym, nie sądzisz, że powinnaś trochę się przygotować do spotkania z nim? -skrzywiłam się na słowa Mulata. Co mnie w tej chwili obchodził mój ojczym? Miałam go w głębokim poważaniu. Naprawdę nie miałam ochoty się z nim spotkać, ale niestety musiałam to zrobić. Uparł się, że przyjedzie mnie odwiedzić, a ja nie miałam nic do powiedzenia. Poza tym kończyła mi się gotówka, więc chcąc nie chcąc musiałam się z nim spotkać. Leniwie wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, z której wyjęłam ubrania i rozejrzałam się po pokoju, głośno wzdychając.
-Zayn, wiesz jak bardzo Cię kocham? - zrobiłam maślane oczka do chłopaka i niewinnie się uśmiechnęłam, chowając niesforny kosmyk włosów za ucho.
-W czym mam Ci pomóc? - westchnął ciężko, wiedząc, że tak po prostu nie mówię nikomu, że go kocham, nawet jemu, mimo że naprawdę go kocham. Jak przyjaciela rzecz jasna.
-W tym pokoju jest mały bałagan, a nie ma Eleanor. Nie sądzisz, że przydałoby się tutaj posprzątać? -powiedziałam słodkim głosem, aby tylko zgodził się pomóc.
-Nie ma mowy. Nie będę tutaj sprzątać – od razu zaprzeczył, kręcąc głową z politowaniem. Cóż, i tak mam na niego sposób.
-No Zayn, proszę... -usiadłam na jego kolanach i objęłam dłońmi jego szyję. -Mam tylko dziesięć minut, właściwie teraz pewnie już jakieś osiem, a wciąż jestem w pidżamie. Muszę się jeszcze ubrać i uczesać. No proszę Zaynie – musnęłam ustami jego policzek, po czym wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
-Będziesz musiała mi to jakoś wynagrodzić – zaśmiał się cicho, zdejmując mnie z jego kolan.
-Dziękuję Zayn – szeroko się uśmiechnęłam i podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czarne spodnie, tego samego koloru top i granatową koszulę flanelową, po czym skierowałam się do łazienki.
-Masz siedem minut, idź już bo nie zdążysz – powiedział, odprowadzając mnie wzrokiem do łazienki. -A i nie zapomnij umyć zębów! - dodał, zanim zamknęłam drzwi. Zaśmiałam się cicho pod nosem, przekręcając zamek. Nie miałam wystarczająco dużo czasu, aby wziąć chociażby szybki prysznic. Choć w sumie... To tylko spotkanie z ojczymem. Nie muszę się śpieszyć. Poczeka na mnie. Noah nie jest nikim ważnym dla mnie, abym musiała się śpieszyć. Jest tylko moim prawnym opiekunem i to tylko na papierku. Sama potrafię o siebie zadbać.
Nie przejęłam się zbyt bardzo tym, że siedziałam pod prysznicem dobre dwadzieścia minut, a kolejne pół godziny suszyłam włosy i robiłam makijaż. W międzyczasie Zayn pukał do łazienki jakieś dziesięć razy i kazał mi się pośpieszyć.
-No nareszcie, ile można? - uniósł zirytowany dłonie do góry, kiedy wyszłam gotowa z łazienki.
-Nie śpieszy mi się nigdzie – wzruszyłam ramionami i rozejrzałam się po pokoju. -No no, muszę przyznać Malik, że sprzątaczka z ciebie byłaby naprawdę niezła. Pomyśl o tym, może to dobry pomysł na przyszłość – zaśmiałam się, kładąc dłonie na biodrach.
-Pieprz się – rzucił we mnie poduszką, co nie uszło mu na sucho, gdyż od razu ja odrzuciłam.
-Z kim? Jak z tym z futbolistą z trzeciej klasy, to bardzo chętnie. Jest naprawdę gorący – zadziornie się uśmiechnęłam i oblizałam suche wargi.
-Powinnaś się leczyć – pokręcił z politowaniem głową, ciężko wzdychając.
-Przed chwilą kazałeś mi się pieprzyć, teraz leczyć, gdzie jeszcze mnie wyślesz, Malik? -skrzyżowałam dłonie na klatce piersiowej, uśmiechając się z triumfem. Zayn w walce na słowa nie miał szans ze mną. Nigdy nie będzie lepszy.
-Na dół do twojego ojczyma. Czeka tam na ciebie od prawie godziny – wstał z mojego łóżka i podszedł do drzwi. Ojj... Chyba wygrał...
Niechętnie zeszłam na parter do recepcji, gdzie był Noah. Po jego minie mogłam wnioskować, że był zniecierpliwiony, ale przecież nie muszę się tym przejmować.
-Charlie! No nareszcie, czekam tu od prawie godziny. Co ty tam tak długo robiłaś? Przecież wiedziałaś, że miałem dzisiaj przyjechać, jeszcze wczoraj dzwoniłem do Ciebie, żeby Ci przypomnieć...
-Skończyłeś? - przerwałam mu. Mówił do mnie jakby był moim ojcem, a wcale nim nie jest. Szczerze nienawidziłam tego człowieka. Okłamał mnie. Zranił mnie. Był przyczyną utraty kontaktu z Zayn'em. Przyczyną smutku, łez i moich nałogów. To on był wszystkiemu winien. Gdyby nie on, nie obwiniałabym o nic Zayn'a, bo byłby przy mnie przez cały czas, ale jak miał być, skoro nawet nie wiedział gdzie i czemu tam jestem?
-Jak ty się do mnie odzywasz Charlotte? - spytał oburzony moim zachowaniem. W ramach odpowiedzi z mojej strony dostał jedynie wzruszenie ramionami.
-Mogę się wcale nie odzywać. Dla mnie to nawet lepiej – zakpiłam z niego. Nie pierwszy i nie ostatni raz, choć wolałabym już nigdy go nie widzieć.
-Zaprowadzisz mnie do swojego pokoju? - oh, chyba przypomniał sobie, jak powinien ze mną rozmawiać, czyli nie przejmować się moim zachowaniem i słownictwem.
-Po co mam Cię tam zaprowadzić? - prychnęłam pod nosem. -Przyjechałeś tu, żeby dać mi pieniądze, a nie zwiedzać mój pokój.
-Charlie, mogłabyś zachowywać się milej? Jestem twoim ojczymem. Traktujesz mnie tak, jakbym zrobił Ci coś złego, a nie zrobiłem. Zawsze chciałem twojego dobra, próbowałem Ci pomóc, ale ty nigdy nie dawałaś sobie pomóc. - mówił rozgoryczony. Oh tak, pomóc mi. Z pewnością chciał pomóc...
-Chciałeś mojego dobra – zakpiłam. - Moim dobrem było oszukiwanie mnie przez ostatnie 6 lat, wciskając mi stek bzdur, że Zayn specjalnie nie przyszedł, że mu nie zależało, że chciał, abym zniknęła z jego życia? Okłamanie mnie, miało być pomocą dla mnie? - z każdym kolejnym zdaniem mój ton głosu był coraz głośniejszy i nic nie mogłam poradzić na to, że Noah zdołał mnie już maksymalnie wyprowadzić z równowagi, z pewnością to nie koniec tej dyskusji.
-Ale o czym ty mówisz? Przecież zaniosłem mu ten list tak jak chciałaś – skłamał. Wiedziałam, że kłamał. Nie patrzył się na mnie, tak jak robił zwykle kiedy o czymś mi mówił.
-Nie prawda! Nie zaniosłeś, tego listu. On nic nie dostał, nie miał pojęcia, że wyjeżdżam! - w tym momencie złość, opanowała cały mój umysł i nie mogłam powstrzymać się przed krzyczeniem na Noah.
-Skąd możesz wiedzieć czy go dostał, czy też nie. Nie widziałaś Zayn'a od wielu lat – jego tłumaczenia były na marne. Nie miał pojęcia, że Zayn tu jest.
-I tu się mylisz. Myślałeś, że już nigdy go nie spotkam? To źle myślałeś, bo Zayn chodzi do tej szkoły i nie dostał żadnego listu! - moje słowa wprowadziły Noah w osłupienie. Nie spodziewał się tego. Myślał, że już nigdy nie spotkam Zayn'a i nie dowiem się prawdy.
-To było dla twojego dobra Charlie... - podjął kolejną próbę tłumaczenia, lecz na marne. Nie mam ochoty słuchać, co ten człowiek ma mi do powiedzenia. Zmarnował zbyt wiele mojego cennego czasu.
-Dla mojego dobra? Czy ty siebie słyszysz? Dla mojego dobra było oddzielenie mnie od najbliższej i najważniejszej dla mnie osoby, tym bardziej, że oprócz niego nie miałam nikogo? To miało być moje dobro?! - moje powieki stawały się wilgotne. Sama już nie wiedziałam, co czułam w tym momencie. Złość, bezsilność, zawiedzenie, rozczarowanie. Bądź co bądź Noah był w moim życiu przez długi czas, a mama go kochała, więc ufałam mu. Teraz całkowicie stracił moje zaufanie i nigdy go nie odzyska.
-Ty nic nie rozumiesz Charlie. Wyprowadziliśmy się z Bradford, aby zacząć wszystko od nowa. Zayn by uniemożliwił to tobie, bo z nim nie mogłabyś zacząć niczego od nowa. Jest ważną częścią twojej przeszłości i z nim żyłabyś tym co było, a nie tym co jest – to wszystko co mówił Noah było dla mnie bardzo niezrozumiałe. Po co miałabym zaczynać na nowo cokolwiek?
-Czemu nikt nie zapytał mnie o zdanie? Może nie chciałam nic zaczynać na nowo? - z moich oczu pociekły słone łzy. Noah ostatni raz je widział na pogrzebie matki. Kiedy zobaczył, że płaczę, chciał mnie przytulić, ale odruchowo się odsunęłam. Nie ufałam mu. Był dla mnie obcym człowiekiem.
-Byłaś chora, mogłaś umrzeć. Wiedzieliśmy, że nigdy się na to nie zgodzisz, a nikt spoza rodziny nie mógł się dowiedzieć o tym – używając mojej choroby jako wymówki, przekroczy wszelkie granice. To nie było żadne usprawiedliwienie.
-Uważasz się za moją rodzinę, oszukując mnie? Nigdy nie byłeś moją rodziną i nigdy nią nie będziesz! Rozumiesz! Zayn i mama byli moją rodziną, tylko oni, nikt więcej, a ty nie miałeś prawa decydować się o tym, co będzie dla mnie dobre, bo nawet mnie nie znasz, aby to stwierdzić. Jesteś cholernym egoistom. Wiesz czemu tak zrobiłeś? Bo tak było lepiej bez ciebie. Wiedziałeś, że chciałabym spotykać się z Zayn'em, a wożenie mnie do Bradford przy mojej chorobie byłoby dla ciebie dość sporym problemem. Chciałeś ułatwić tylko sobie, nie myśląc o tym, co by było dobre dla mnie! - nie czekając na jego odpowiedź, wybiegłam z hollu. Na piętrze, biegnąc zapłakana do mojego pokoju, wpadłam na kogoś.
-P-przepraszam... -wydukałam, pociągając nosem i próbując ominąć, osobę na którą wpadłam, nawet na nią nie patrząc.
-Charlie, czekaj – głos Zayn'a złagodził wszystkie moje rozszarpane myśli. Chłopak przytulił mnie mocno do siebie, a ja nie stawiając żadnych oporów, wtuliłam się w jego ciało, czując się bezpiecznie. -Już, nie płacz, proszę – delikatnie dłonią gładził moje plecy, co sprawiało, że pomału się uspokajałam.
-J-ja... -mój głos drżał od szlochania. -Nienawidzę go. Nienawidzę, rozumiesz? -spojrzałam w jego ciemne oczy. Chłopak od razu zrozumiał o czym mówią i zamiast coś powiedzieć, złożył delikatny pocałunek na moim czole.

-Rozumiem Lottie – kciukiem otarł łzy spływające po moich policzkach. -Teraz wszystko będzie już dobrze. Nie zostawię Cię. Obiecuję.

___________________________

Tak jak obiecałam, rozdział w końcu się pojawił. Mam nadzieję, że nie zawiodłam waszych oczekiwań.
Mam dobrą, bądź złą wiadomość, zależy jak to zinterpretujecie. Dostałam propozycję stażu w internetowej redakcji, która powstaje dopiero. Pewnie dopiero od jakiegoś marca zacznę tam swoją działalność, ale będę musiało poświęcać na to jakąś godzinę dziennie, czyli zabierze mi to trochę czasu na pisanie tutaj i innych blogów. ;c Dlatego to ta zła wiadomość, choć z drugiej strony może być to dla mnie szansa, aby wypić się w pisaniu, bo pisanie felietonów to jest to co chcę robić w przyszłości. Mam nadzieję, że mimo tego stażu znajdę czas, aby pisać i na kolejny rozdział nie będziecie musieli czekać tak długo. :)

8 komentarzy:

  1. Gratuluję i czekam na kolejny bo ten był super :)

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy następny ??? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie doczekalam sie po tyle miesiacach cierpienia :* uwielbiam twojego bloga jestem tu juz na stale :) piszesz tak mądrze i przejrzyście że wyobraźnia zabieram sie w tamta miejsce. W końcu sie przyjaźnią 😍 czekam z niecierpliwością na następny, podoba mi sie również postawa Charlie :* w końcu jej ojczym ją tak brutalnie oklamal ;// :* zycze weny :*
    Milego, Js

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulacje stażu. Rozdział świetny. Bardzo mi się podoba. Czekam niecierpliwie na następny. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareście jest!!! Tak się ciesze *.* <3. Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. JESTEM UZALEŻNIONA, tak jestem uzależniona od tego opowiadania. Brakuje mi przymiotników żeby je opisać, bo genialne to stanowczo za mało. To teraz postaw się w sytuacji UZALEŻNIONEJ mnie, która codziennie wchodzi na Twojego bloga z nadzieją na nowy rozdział, na który czasami trzeba sporo poczekać, ale nie ważne, bo jak mają one być takie to ja mogę poczekać, bo warto ! Ale jakby Ci się udało dodawać rozdziały trochę częściej to będzie mega. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. boże, to opowiadanie wywołało we mnie podobne emocje co youngloovers.blogspot.com ( moze znasz, a jak nie to zajrzyj) bardzo twoje opowiadanie mną ruszyło !!! nie mogę wydobyć z siebie wielu słów, zabiłaś mnie tą historią! czekam na rozwinięcie

    OdpowiedzUsuń